środa, 18 stycznia 2012

Samobójstwo detektywa oszusta

Przed chwilą skończyłem oglądać "The Reichenbach Fall" i jestem zszokowany, rozdrażniony, zaskoczony, i przede wszystkim wzruszony. Od samego początku, gdy było wiadomo że Sherlock zginie, w napięciu czekałem na to co nastąpi w kolejnych minutach. W miarę tego jak ludzie odwracali się przeciwko niemu, i zarzucali mu oszustwa, mnie robiło się go coraz bardziej żal, w pewnych momentach aż mi serce ściskało. Zacząłem mieć wątpliwości co jest prawdą. a co fikcją, gubiłem się w wątkach i nie zauważałem oczywistości.



Nadal jestem w szoku, wszystko mi się miesza, nie wiem już czy ten klucz rzeczywiście istniał, ale mam podejrzenie że jeśli tak, to był zapisany w kodzie cyfrowym, muzyce Bacha, i literach IOU. To w jaki sposób Moriarty stworzył historię, której jedynym zakończeniem była śmierć Holmesa, było tak genialnie przemyślane, że do samego końca myślałem że on rzeczywiście zginie, a ja będe musiał pisać sprostowanie do poprzedniego posta. Poza tym, Sherlock w ostatnich chwilach przed rzekomą śmiercią przeprosił swoich przyjaciół, i wyznał miłość Molly, co w jego przypadku jest szczytem wszystkiego. Nie wiem czy sfingowanie śmierci było celowe czy przypadkowe, i jak potoczą się dalsze losy detektywów, ale jednego jestem pewien - od teraz wszystko się zmieni.