wtorek, 6 marca 2012

O czym śnią potwory spod łóżka

"Zegar stanął, już czas Doktorze", mówi Reinette w pierwszej scenie jednego z najlepszych odcinków z serii z Davidem Tennantem. Zawiera on wiele wątków miłosnych, i jednocześnie posiada dosyć dużą dawkę dobrego humoru, co jest nieodłącznym atrybutem, i kluczem sukcesu serialu. Miszcz nie będzie gorszy od innych bloggerów, i postara się przybliżyć jak najlepiej sylwetkę swojego ulubionego epizodu. Nie może jednak napisać o nim krótko i zwięźle, bo jest on dla niego niezwykle ważny, a poza tym chce wypróbować swoje umiejętności językowe i literackie. Być może pisanie zajmie mu dużo więcej czasu niż zwykle, ale obejrzeć naprawdę warto i chce wam to ukazać.



Spontanicznie i (nie)szczerze w sprawach mniej lub więcej (nie)ważnych

Miszcz zacznie swój dzisiejszy wpis od takiegoż wstępu, jaki mu się w tym momencie przelewa przez myśli, a jest on trochę spontaniczny. Właśnie usiadł przed laptopem marki Toshiba Satellite, aby przeglądnąć swoje wszelkie konta, i stwierdził że wszystkie one są do niczego. Uświadomił sobie że ma teraz okazję przystąpić do działania, i napisać kolejną bzdurę bez jakiegokolwiek sensu, mały artykulik niczym się nie wyróżniający, a jednocześnie zupełnie inny od wszystkich.
Dzieje się tak ponieważ zasadą pierwszą jest kłamstwo, i ogromna ilość spoilerów. Co jednak znaczy kiedy oszustwo okazuje się prawdą? Czy jest nim dalej, czy zupełnie zmienia się jego kontekst? Być może prawda nie istnieje, a wszystko inne to obłuda? Miszczu osobiście ma to "głęboko, w środku, gdzieś", bo cały świat zmienia się dla niego nie do poznania, odczuwa on wreszcie szczęście, ale czuje też obawę i strach aby nie stracić wszystkiego co zyskał.

Człowiek jest istotą społeczną, musi żyć z ludźmi. Źle się dzieje gdy zostaje on odsunięty, niszczy to go od środka, rujnuje psychikę, i może sprawić że nigdy nie będzie normalny. Nie można go tak z tym zostawiać, ponieważ nie mamy pojęcia jak może zareagować, a poza tym sami moglibyśmy doświadczyć tego samego, i wtenczas przekonalibyśmy się jak to jest. A jest to okropne uczucie, i przekona się o tym tylko ten kto to przeżył, albo i ten który nie wytrzymał i się załatwił na dobre. Być może jakoś zawinił, podpadł komuś wiele razy, i stracił zaufanie ogółu, lecz pamiętajmy że choćby jak był wrednym i namolnym, to jest to jakaś istota która czuje, ma serce ale czuje się tak jakby mu je wyrywali, ma duszę w której zamiast dobroci jest pełno nienawiści, zła do świata o wszelkie swoje niepowodzenia. To już nie jest człowiek, to jest taki worek po ziemniakach, wywleczony, wytarty, i dziurawy. Rodzi się potwór, co pragnie zniszczyć wszystko co jest złe, a sam staje się najgorszym z całego stworzenia. Staje się podobnym do Wendigo, takiego już nie człowieka a stwora, co zjada ludzi i jest nienormalny, i takie mu się tam dzieje. Kontynuując, jedynym sposobem na to aby nie doszło do dramatycznego końca, jest akceptacja i zrozumienie. Naprawdę tak niewiele trzeba aby ocalić kogoś od upadku społecznego, a tak niewiele osób to robi. Ile wspaniałych istnień można by było uratować, ale teraz na niektórych to już za późno. Tutaj powinna znajdować się minuta ciszy.

Teoria Miszcza jest taka że "zaufanie to podstawa związku", i niezależnie jaki to związek to zawsze to powiedzenie się sprawdza. Ufajmy innym, bo tak niewiele się znamy, tak niewiele o sobie wiemy, a może okazać się że odkryjemy w kimś bratnią duszę, i zaufanego przyjaciela. Miszczu uważa że być może zanadto wybiega w przyszłość, ale wierzy w ludzi, w dobro które jest na świecie, i ma nadzieję, że zostanie zrozumiany choć w jednej kwestii. Nie wierzmy w to co mówią inni, bądzmy niezależni i wolni w decyzjach, sami poznajmy innych, a być może zaskoczymy samych siebie.

PS Tak na marginesie Miszcz się dziś dowiedział że lubi pracować w syfie, i o tym że je jak świnia. Ale tak nie ma, nie pozwoli się obrażać, już on pokaże jak się kawę parzy, bo Miszcz jest tylko jeden a jest nim SPOILER

sobota, 25 lutego 2012

Miszczu jest tylko jeden

Mistrz narodził się wtedy gdy Doktor sięgnął po broń, ale dzisiejszy wpis nie ma z tym nic wspólnego. Sztuka parzenia kawy jest to dziedzina, która jak sama nazwa wskazuje polega na przygotowaniu napojów kawowych. Doktor twierdzi że nazwy gwiazd są jak tytuły, niewiele mówią, i tak samo jest w tym przypadku. Niewielu ludzi wie jak wiele rzeczy obejmuje baristyka, i jak mało się o niej mówi.

W samej lekturze "Pan Tadeusz" pojawił się opis kawiarki, specjalnej służącej zajmującej się sporządzaniem kawy. Picie tego napoju miało pewnie ceremonialny charakter, tak jak przykładowo herbata w Chinach. Tradycja zanika z czasem i ludzie idą na łatwiznę, podchodząc do automatu i wrzucając złotówkę. Świat zmienia się każdego dnia, ale są ludzie którzy chcą podtrzymywać stary porządek, i kontynuować przekaz kulturalny.

W ostatnich dniach skorzystałem z okazji, i nauczyłem się robić kilka podstawowych kawiarnianych specjałów. Najważniejszym dla mnie, i zarazem najbardziej inspirującym była latte macchiato. Zrobiłem ją dwa razy, bo za pierwszym razem oparzyłem się na mleku i mi opadło, a za drugim dopiero wyszło coś. To coś sprawiło że uświadomiłem sobie, że najpierw trzeba wszystko zepsuć aby się cokolwiek nauczyć. Pobiłem wszelkie rekordy ponieważ standardowo ma ona mieć 3-4 warstwy, a mi wyszło 5-6. Nie wiem czy jest na to jakaś nazwa, być może to już nie jest macchiato a ja powinienem wymyślić nazwę i opatentować. Powiedziano mi "uczeń przerósł mistrza", i nie chce się chwalić ale myślę że wyszło mi nawet za dobrze. Doktor ustąpił miejsca Miszczowi, bo znalazł dla siebie nowy cel i kierunek kształcenia. Z każdym dniem wymyślam coraz to inne dodatki, kombinuję, doprawiam, i mam nadzieję że wraz z upływem czasu mój tytuł nie będzie pusty, lecz nabierze realnego znaczenia. Być może jeszcze nic nie umiem, ale teraz wiem że jeśli czegoś naprawdę chcę to mogę wszystko.


wtorek, 14 lutego 2012

Klątwa Panny Cotty

Panna Cotta to deser przygotowywany z podgrzewanej śmietanki tortowej, cukru waniliowego i żelatyny. Jest to tradycyjny włoski deser, jedna z pierwszych potraw które sporządzałem na kursie kuchni śródziemnomorskiej. Zwykle na technologii zajmuję się zmywaniem naczyń, a tym razem miałem okazje się wykazać, i nauczyć czegoś co może mi się przydać w przyszłości.

Wbrew pozorom jej nazwa nie ma związku z żadną panną, lecz z ogrzewaniem śmietany. Gdy robiłem ją po raz pierwszy, przez przypadek dodałem dwa razy więcej wanilii niż powinienem. Myślałem że to będzie jakaś katastrofa, nikt nie będzie jadł, i będzie do wyrzucenia, a jednak wszystkim smakowało. Nie wiem czy zrobiłem coś źle, ale chyba wyszło jej trochę za mało, najprawdopodobniej śmietanki.

Cała filozofia gotowania polega na ciągłym wymyślaniu, kombinowaniu, i poleganiu na własnej intuicji, o ile się taką ma. Nie jest sztuką wykorzystywanie przepisów i korzystanie z nich, chociaż nawet to się mi nie udaje, lecz wieczna improwizacja, tworzenie czegoś z niczego. Dobry kucharz jest jak stwórca, a kelner to tylko taki donosiciel. Który nie potrafi się nawet czasem wysłowić, i zastanawia się cztery godziny nad złożeniem zdania, które i tak nie ma sensu.

czwartek, 9 lutego 2012

Czasowe kłopoty z czasem

Niedługo zaczynają się ferie, i kilka województw będzie mieć dwa tygodnie wolności. Natomiast ja im więcej mam wolnego czasu tym bardziej jestem zajęty. Ciągłe wyjazdy, szpital, oraz kursy zawodowe, sprawiają że nie mam czasu dla siebie, ale zdaje mi się że bez nich byłbym znudzony bezczynnością. Kiedy jest się Władcą Czasu jest on dla ciebie panem, a ty musisz przed nim uciekać.

Mam wielki dylemat co począć z moim Blogiem Whomanisty. Ostatnio zarówno na nim, jak i na forum nastała cisza. Próbuję sobie wyobrazić, który jej gatunek zapanował nad moim imperium. Czy są to obrzydliwe stwory w garniturach, które wysysają whomanistyczną energię z otoczenia, czy małe, żarłoczne robaczki, które w książkach miały las i pożerały ludzi w bibliotece.

Czas nie jest moim szefem, a nawet jeśli by był ja o nim zapominam, więc wtedy dla mnie nie istnieje. Brak czasu oznacza wolność, błogi spokój, ale również i konsekwencje z tym związane. Przed nim właśnie uciekam aby zapomnieć wszystkie swoje niepowodzenia, ale również by zyskać szczęście. Sam nie rozumiem jak mógłbym to osiągnąć, ale "jeśli chcesz przeżyć musisz zacząć żyć". D.W.

środa, 8 lutego 2012

Żaden z ciebie pożytek rudzielcu

Bieżące wcielenie Doktora, obecnie jedenaste, ma zwyczaj ciągłego umierania, i za każdym razem unika unicestwienia. Niektórzy twierdzą że Rory jest tym który ciągle umiera, ale tak nie jest. Serial cieszy się coraz większą oglądalnością, i reżyserzy nie mogą sobie pozwolić na koniec takiej żyły złota. Autorzy utrzymują głównego bohatera przy życiu, ponieważ jest to jego ostatnie.

Gdy Doctor umierał w Let's kill Hitler, zrobił to co zawsze, czyli coś idiotycznego. Otóż przebrał się we frak i wyposażył w soniczną laskę. Zastanowił mnie fakt że w identycznym stroju, pojawił się na weselu Amelii, i powiedział że ma na sobie ten ubiór tylko przypadkiem. Jak sam powiedział moment wcześniej, nie wolno wierzyć przypadkom chyba że nie ma się na to czasu.

Jak widzimy nie ma on zamiaru umierać nigdy i nigdzie, ale wie że to nieuniknione i dlatego ucieka. Zatrzymał się aby go mogli zniszczyć, a był to jedyny sposób w jaki mógłby wygrać ze śmiercią. Był w tym też zamysł wytwórców aby dalej móc ciągnąć pięćdziesięcioletni tasiemiec serialowy. I wcale im się nie dziwię, bo uśmiercić głównego bohatera przed złotym jubileuszem to byłby niezły przypał.

wtorek, 7 lutego 2012

Nigdy nie bądź celowo poważny

Często znajomi zarzucają mi nienaturalność, idiotyzm i radzą mi bym był sobą, zachowywał się normalnie. Sęk w tym że moja nienormalność i szaleństwo, jest moim prawdziwym zachowaniem, a ja wciąż muszę udawać że tak nie jest. Bycie innym sprawia, że można czuć się w pewnym sensie kimś wiele ważniejszym od przeciętnego człowieka, oraz mieć specyficzną osobowość, która nadaje sens szarej rzeczywistości.

Kiedy nie jestem sobą zwykle chodzę przybity, małomówny, i smutny. Moja oryginalność sprawia, że w szkolnej hierarchii jestem nad wszystkimi uczniami, mimo to nie zniżając się do poziomu szpanerów. Sukces zawdzięczam cierpliwości, pozwalaniu innym na żartowanie ze mnie, i neutralnym nastawieniu. Naśmiewając się ze mnie stwarzają doskonałą okazję, do prowadzenia zabawnej rozmowy.

Nie należy być celowo poważnym, ani zmieniać się pod wpływem innych osobistości, ponieważ postawa taka tworzy atmosferę nieufności, zostaje odebrana jako nienaturalność, i stwarza konflikty. Najlepszą opcją na przyjemne życie z mnóstwem znajomych, jest zachowanie własnego, ciężko wypracowanego wizerunku. Wtedy choćby się było królem idiotów, ma się towarzystwo oddanych przyjaciół.

poniedziałek, 6 lutego 2012

Ta siła winna co mnie tu trzymma

W dzisiejszych czasach ludzie mają prawie wszystko, a jeszcze potrafią narzekać że im źle. Każdy ma jakichś znajomych, czasem przyjaciół, oraz własności materialne i moralne. Co jednak ma myśleć osoba, która spośród tych rzeczy ma zaledwie minimum? Jak to mówią, jedynie siąść i płakać, ale to  niewiele pomaga. Otoczenie radzi byś się zmienił, był sobą i zachowywał się normalnie. Problem tkwi w tym, że ty starasz się zrobić wszystko co tobie powiedzą, lecz niewiele z tego zyskujesz.

Czasem zastanawiam się, o ile życie byłoby prostsze gdybym nie żył. Stwierdzenie to wydaje się sprzeczne z logiką, ale ma swój głębszy sens. Z mojej inicjatywy stworzyło się wiele konfliktów, nieporozumień, i podziałów. Zdaje się że wszystko do czego się zbliżam, kończy się katastrofą i cierpieniem innych. Życie jest okrutne, niesprawiedliwe, i najczęściej ono jest przyczyną śmierci.

Oficjalnie miałem zginąć w wypadku, który miał miejsce siedem lat temu. Od tamtego czasu wiele się zmieniło, a najbardziej ucierpiała moja psychika. Jednak mam w sobie coś co sprawia, że osoby które ze mną przebywają, zwykle zmieniają się na lepsze. Stwierdzam że ten co przy mnie wytrzyma miesiąc, zniesie wszystko. Zdarza się że miewam wypadki, podczas których nie ulegam żadnym uszkodzeniom. Wydaje mi się wtedy że jestem przeklęty. Nienawidzę życia ponieważ jest dla mnie okrutne, i uważam że kiedy zacznę być szczęśliwy oraz pokocham życie, to wtedy zginę.